Historia Parafii p.w. Św. Macieja Apostoła w Zabrzu-Maciejowie
w opracowaniu Wernera Czakaia
Po zwycięstwie nad cesarzową austriacką Marią Teresą w wojnach śląskich król pruski Fryderyk Wielki włączył większą część Śląska do Prus, w tym i tereny obecnego Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego, które wówczas były zacofane i zaniedbane. Mając na uwadze zaludnienie tych terenów i podniesienie na wyższy poziom cywilizacyjny, postanowił, że każdy właściciel dóbr ziemskich będzie mógł otrzymać z kasy państwowej kwotę 150 talarów odszkodowania za każdego kolonistę w założonej przez siebie kolonii i Mathias Freiherr von Wilczek, właściciel dóbr Zabrze, Zaborze, Sośnica, Bielszowice, Chudów i Wieszowa skorzystał z tego źródła dochodów. Tak kolejno w latach 1774-1776 powstały między innymi kolonie: Dorotheendorf (wieś Doroty), Klein Zabrze (Małe Zabrze) i Mathesdorf (wieś Maciejów).
Wsie te liczyły kolejno 10, 14 i 18 kolonistów. Sądząc po ilości narodzonych dzieci można przyjąć, że początkowo Maciejów rozwijał się lepiej od wyżej wymienionych dwóch kolonii. Otóż w latach 1802 – 1804 urodziło się w Maciejowie 25 dzieci, w Małym Zabrzu 12, we wsi Doroty 13, a we wsi Zabrze 65 dzieci. W 1824 r. liczba mieszkańców we wsi Zabrze wynosiła 612, we wsi Doroty 82, w Małym Zabrzu 30, a w Maciejowie 107. Rewolucja przemysłowa na Górnym Śląsku spowodowała napływ ludności z różnych stron i gwałtowny wzrost liczby mieszkańców wsi, które swym wyglądem zaczęły przypominać miasta. Kościół pod wezwaniem św. Andrzeja we wsi Zabrze w tym czasie był w stanie objąć swym zasięgiem wsie leżące w jego otoczeniu, w tym również mieszkańców Maciejowa. Szybki wzrost liczby mieszkańców Starego Zabrza, Małego Zabrza i wsi Doroty wymusił podział parafii św. Andrzeja.
W 1900 roku został oddany do użytku duży kościół pod wezwaniem św. Anny. Zabrze po plebiscycie i podziale Śląska stało się drugim co do wielkości po Wrocławiu miastem na Śląsku, pozostającym w rękach niemieckich. Konieczny stał się następny podział parafii św. Andrzeja, w wyniku którego wzniesiono kościół św. Kamila i kościół św. Józefa. Maciejów nie przyjął charakteru wielkomiejskiego i liczba jego mieszkańców w wieku XX była znacznie niższa niż w innych dzielnicach Zabrza. Dlatego też maciejowianie pozostawali najdłużej parafianami kościoła św. Andrzeja. Nie mieli też swojego cmentarza i dopiero proboszcz ksiądz dr Eugeniusz Plichta uzyskał po roku 1980 pozwolenie na założenie cmentarza obok kościoła parafialnego.
Wiejski Maciejów w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku wzbogacił się o nowe osiedla i przez to stał się atrakcyjną dzielnicą Zabrza, której liczba mieszkańców znacznie wzrosła. Nastała konieczność odprawiania nabożeństw w miejscu, by odciążyć kościół św. Andrzeja i ułatwić wiernym z Maciejowa drogę do kościoła. A wspomnieć należy, że w tamtych czasach ludzie najczęściej drogę do kościoła i z powrotem przebywali pieszo, co dla ludzi starszych i małych dzieci było często wielkim wysiłkiem. Były to czasy, kiedy do kościoła chodzili niemalże wszyscy, tak katolicy do swoich, jak i ewangelicy do swoich świątyń.
Jak wynika z ogłoszeń parafialnych kościoła św. Andrzeja, od 1923 roku do grudnia 1936 roku odprawiano dla Maciejowa w niedziele i święta msze św. w miejscowej szkole, gdzie jedną z klas przystosowano do potrzeb kościelnych. Przymierzano się do budowy kościoła w Maciejowie, ale realizacja zamierzeń natrafiła na trudności finansowe, lokalizacyjne i trudności związane z intensywnym wydobyciem węgla spod Maciejowa. Bardzo często następowały pęknięcia rur wodociągowych, od czasu do czasu chwiały się domy i wiszące na sufitach lampy. Ksiądz Oswald Sonneck – proboszcz kościoła św. Andrzeja, a którego grób dziś znajduje się na cmentarzu św. Michała przy ul. Pokoju, doszedł w 1926 roku do porozumienia z hrabią Henckel von Donnersmarck, co umożliwiło powstanie kościoła parafialnego w Maciejowie.
Dnia 17 listopada 1926 roku ksiądz Sonneck przed notariuszem Eugenem Janoschwitz z Zabrza wraz z pełnomocnikiem hrabiego Henckel von Donnersmarck, panem Aloisem Boehme, generalnym sekretarzem ze Świerklańca, podpisał umowę w sprawie zakupu łąk pod budowę kościoła, plebanii, budynków gospodarczych, dużego ogrodu, cmentarza itd. Część gruntów stanowiła darowizna (2000 marek), część została zakupiona przez parafię św. Andrzeja (6900 marek). Raty miały być spłacone do 1950 roku. Ze względu na wydobycie węgla spod Maciejowa uzyskano zezwolenie na budowę tylko tymczasowego kościoła, którego trwałość określano na sto lat. Inicjatorem budowy był wspomniany już proboszcz parafii św. Andrzeja ksiądz Oswald Sonneck, realizatorem zaś powziętych planów był ksiądz Oskar Golombek, będący od 1934 roku proboszczem parafii św. Andrzeja.
W lecie 1935 roku Rada Parafialna parafii św. Andrzeja powzięła uchwałę o wybudowaniu tymczasowego kościoła w Maciejowie. Felix Hinnsen, architekt inżynier z Nysy, zaprojektował budynek, a firma Gollenia z Zabrza projekt zrealizowała. Wymiary kościoła to: 37,20 m długości, 13,56 m szerokości, 7 m wysokości do rynny i 13 m wysokości do końca sufitu. Architektoniczna prostota budynku uwarunkowana była jego tymczasowością i zaostrzeniami wytycznych ze strony urzędów górniczych.
Do dnia 31 marca 1938 roku wydatki na budowę i wyposażenie kościoła wynosiły 58 864,84 marek, w tym koszty budowy 40384 marek, ławki 1882 marki, ołtarz główny 469,70 marek, piece 4399 marek, organy firmy Berschdorf 3 388 marek. Część pieniędzy wpłacili sponsorzy. Kardynał Adolf Bertram ofiarował 5000 marek, kopalnia Castelengo-Abwehr (Mikulczyce) jako odszkodowanie górnicze wpłaciła 6500 marek, a wierni z Maciejowa ofiarowali 9000 marek. W czwartą niedzielę adwentu, dnia 20 grudnia 1936 roku odbyło się w Maciejowie poświęcenie nowo wybudowanego kościoła pod wezwaniem św. Macieja. Uroczystego poświęcenia dokonał proboszcz parafii św. Franciszka z Zaborza, ksiądz dziekan Bennek, na polecenie księdza kardynała Adolfa Bertrama z Wrocławia.
Proboszczem parafii św. Andrzeja był wówczas ksiądz Golombek i nadal jemu podlegała katolicka społeczność Maciejowa. Maciejów nie stanowił jeszcze wtedy samodzielnej parafii. Na pisemną prośbę księdza Golombka (pismem z dn. 11 lutego 1937 roku) dekretem Arcybiskupiego Wikariatu Nr 6817 z dnia 6 marca 1937 roku mianowano księdza wikarego Józefa Madeję na lokalistę z tytułem kuratusa parafii św. Macieja w Maciejowie. Uroczyste wprowadzenie pierwszego duszpasterza w Maciejowie odbyło się w środę 30 marca 1937 roku o godz. 930.
Do tego czasu w środy i w piątki oraz w niedziele i święta nowy kościół obsługiwali księża wikariusze z kościoła św. Andrzeja, a także proboszcz i dziekan z Biskupic, ksiądz Antoni Jokiel. Ksiądz Madeja zajmował czteropokojowe mieszkanie z kuchnią w kamienicy przy obecnej ulicy Orląt Lwowskich nr 4. Założył on Bractwo Matek, Bractwo Mężów Katolickich, założył chór kościelny i Sodalicję Mariańską młodzieży. Za jego staraniem kościół zaopatrzono w organy i stacje Drogi Krzyżowej. Kilka osób lub całe rodziny zobowiązały się wykupić jeden z obrazów. Za sprawą księdza Madei kościół otrzymał ambonę, chrzcielnicę, baldachim i piece do ogrzewania kościoła.
Ksiądz prałat Tomeczek, wówczas kuratus parafii św. Ducha na Piasku (Sandkolonie), podarował parafii maciejowskiej dzwon stalowy o ciężarze 400 kG, który zabrzmiał po raz pierwszy w dniu 27 czerwca 1937 roku. Pięknie zapowiadająca się działalność księdza kuratusa zahamowana została nieprzyjemnym zgrzytem. Jak pisze późniejszy proboszcz parafii, ksiądz Franciszek Biesik w swojej kronice, w dniu 26 września 1937 roku ksiądz Madeja w ogłoszeniach z ambony dementował wiadomości podane na jego temat w „Der Stűrmer”, piśmie antysemickim i antyklerykalnym w III Rzeszy. Dnia 26 grudnia 1937 r. odbyło się poświęcenie organów, a 6 lutego 1938 r. uroczyste poświęcenie stacji Drogi Krzyżowej. W pierwszą niedzielę adwentu w 1938 roku rozpoczyna ksiądz Madeja, w przeczuciu zbliżającego się dla niego nieszczęścia, ogłoszenia noworoczne słowami: Fiat voluntas tua in hoc anno” (Niech stanie się Twoja wola w zbliżającym się roku).
15 stycznia 1939 roku ksiądz Madeja wystąpił ostatni raz w kościele, odwołując obchód kolędowy. W źródłach historycznych wydanych przez Ministerstwo Oświaty w 1986 r. znajduje się notka, która głosi, że ksiądz Madeja z Zabrza, ksiądz Jan Melz ze Starego Koźla, ksiądz Netter i Arkadiusz Bożek, przywódca ludności polskiej na Śląsku Opolskim, dostali nakazy wysiedlenia i zakaz osiedlania się w prowincjach zamieszkałych przez Polaków. Jak widać z tego wykazu Gestapo zaliczyło księdza Madeję do czwórki najbardziej niechcianych Polaków na Górnym Śląsku. Księdzu Madei udała się ucieczka do Piekar Śl. Zmarł dnia 3 lutego 1971 r. w Anglii. Pierwszego duszpasterza maciejowskiej parafii uhonorowano umieszczeniem w kościele tablicy pamiątkowej i nazwaniem jednej z ulic Maciejowa jego imieniem. Drugim duszpasterzem, początkowo też z tytułem kuratusa, a później już z tytułem samodzielnego proboszcza, został ksiądz Anton Erzepky, syn organisty kościoła św. Bartłomieja w Gliwicach – Szobieszowicach. Ksiądz Erzepky objął parafię dnia 5 lutego 1939 r., a opuścił ją 15 października 1945 r., korzystając z usługi żołnierzy rosyjskich, którzy przewieźli go wraz z wieloma innymi mieszkańcami Zabrza za Odrę i Nysę. Ksiądz Erzepky był Niemcem i nie optował za Polską. Był proboszczem Maciejowa w czasie wojny i nie zajmował się polityką. Miał niezwykły autorytet wśród ludności, co być może było powodem, że wpływy NSDAP w Maciejowie były minimalne.
Parafianie gremialnie brali udział nie tylko w niedzielnych mszach, ale również masowo w nieszporach, nabożeństwach majowych i październikowych (różańcowych) oraz rozważaniach Drogi Krzyżowej. Plac kościelny (Kirchplatz) służył w tym czasie jako boisko piłki nożnej, na którym między innymi odbywały się mecze młodzieży przymusowo wcielonej do organizacji Jungvolk i HJ. Ksiądz Erzepky miał odwagę konkurować z tymi organizacjami i grywał systematycznie na tym placu z młodzieżą mecze, w których wyróżniał się swoimi umiejętnościami piłkarskimi. Na jego lekcje religii przychodziły nie tylko katolickie dzieci, bo piłka przyciągała młodzież niezależnie od wyznania.
Ksiądz katolicki i pastor ewangelicki byli zresztą zaprzyjaźnieni i często umawiali się na wspólne spacery. Ksiądz Erzepky był bardzo lubiany przez parafian i pieszczotliwie nazywany: „Papst von Mathesdorf” (papież Maciejowa). Solidnie przygotowywał się do kazań, które były głęboko przemyślane, bo wspomnieć trzeba, że drugi duszpasterz Maciejowa był księdzem – intelektualistą, umiejącym wywoływać swoją postawą w kościele pobożność wiernych. Był bardzo taktowny, prawie zawsze uśmiechnięty i lubiący żartować.
Po styczniu 1945 roku pomyślał też o wznowieniu nabożeństw w języku polskim, bo i takie były odprawiane za jego czasów do 1939 r., przed wybuchem wojny. Urządził w wypełnionym kościele głosowanie. Za nabożeństwem w języku polskim nie głosował nikt, przeciw – wszyscy obecni. Proboszcz był zmuszony ogłosić, że nabożeństw w języku polskim nie będzie, co wierni przyjęli gromkimi oklaskami, a nawet okrzykami „brawo”. Oczywiście wtedy ani ksiądz, ani wierni nie wiedzieli jeszcze, że Maciejów będzie wkrótce należał do Polski.
Księdzu Erzepky`emu bardzo zależało na śpiewie wiernych. Często przed nabożeństwami ćwiczył kościelny śpiew zbiorowy, a wierni śpiewali i to bardzo ładnie. Pancerne tabernakulum, posadzka w kościele i prezbiterium w miejscu, w którym poprzednio były zwykłe cegły, piękny witraż nad głównym ołtarzem, który dopiero ksiądz Biesik w 1952 r. umieścił na swoim miejscu – to pamiątki po księdzu Erzepky`m. Ksiądz Erzepky potrafił dobrze zorganizować prace administracyjne parafii. Zajmował się głównie duszpasterstwem. Jego siostra i zarazem gospodyni zajmowała się nie tylko domem, ale również z pomocą chętnych parafianek stroiła kwiatami ołtarze.
W kościele do 1945 zatrudniony był organista – pan Maiß, emerytowany kierownik szkoły. Szczególną rolę w parafii odgrywał główny kościelny – pan Cibis. Miał on do pomocy kilku innych parafian, których właściwie też można nazwać kościelnymi. Byli to panowie: Osyra, Lindner i Gniździa. Pan Cibis przyjmował intencje mszalne, kierował zespołem ministrantów, ustalał harmonogram ich służby, zajmował się wystrojem świątyni (girlandy, zakup i zawieszenie ogromnego wieńca adwentowego, montowanie szopki bożonarodzeniowej nad głównym ołtarzem, wieszanie szarf biało-żółtych podczas świąt), paleniem w piecu, zakupem i gromadzeniem opału, ustalał również zadania służby kościelnej podczas nabożeństw. Pan Cibis był wielką osobowością w maciejowskim kościele i dużą podporą proboszcza, również późniejszego proboszcza Biesika.
Jak piszą w swoich kronikach proboszczowie ksiądz Biesik i ksiądz Plichta, ksiądz Erzepky pozostawił po sobie miłe wspomnienia. Czasy duszpasterstwa księdza Erzepky`ego były dla niego trudne; w Maciejowie musiał przeżyć brunatne rządy, potem front i cudowne ocalenie przed rozstrzelaniem, a w końcu podjąć konieczną decyzję opuszczenia swoich parafian, podobnie jak to musiał uczynić jego poprzednik. W 1963 r. ksiądz Erzepky odwiedził swoją byłą parafię i był bardzo wzruszony spotkaniem ze znajomymi osobami. Jego byli parafianie przyjęli go owacyjnie. Od 15 października 1945 roku parafia nie miała duszpasterza i obsługiwana była przez różnych dochodzących księży. W kronice napisanej przez proboszcza Biesika pojawiają się księża o nazwiskach: Lampka i Kosytorz. Również proboszcz parafii św. Andrzeja ksiądz Oskar Golombek odprawiał wówczas w Maciejowie msze święte. Działali w parafii na zasadzie zastępstwa w miejscu nieobsadzonym na stałe przez kapłana. Wreszcie parafia dostała stałego proboszcza. Był nim ksiądz Reginald Knauer z diecezji katowickiej, bardzo lubiany w poprzedniej parafii w Czyżowicach koło Wodzisławia, skąd został powołany do Maciejowa. Po księdzu intelektualiście Erzepky`m, ksiądz Knauer w Maciejowie nie miał szans przetrwania. Był tęgi, niskiego wzrostu, a szaty liturgiczne nie były do niego dopasowane. W kościele życie duszpasterskie zamarło, w szkole nie umiał sobie zdobyć serc młodzieży, a kazania nie docierały do serc wiernych. Parafia nie zaakceptowała tego duszpasterza i z ulga przyjęła wiadomość, że jego byli parafianie w końcu stycznia 1946 r. przyjechali do Maciejowa i zabrali księdza Knauera z powrotem do siebie.
Wkrótce nowym duszpasterzem Maciejowa został młody duchowny ksiądz Romuald Kuś. Szybko nawiązał kontakty z miejscową ludnością, przybywając często do ich domów. W zależności od potrzeby mówił po polsku lub po niemiecku, bo perfekcyjnie znał oba te języki. W tym czasie język niemiecki był podstawowym językiem, którym porozumiewali się mieszkańcy Maciejowa. Był świetnym kaznodzieją, jego kazania nie ustępowały w niczym kazaniom księdza Erzepky`ego. Bogata gestykulacja rękami, zmiany intonacji, przekonanie o prawdziwości tego, co mówi, zjednały mu słuchaczy w kościele. Z wielką pobożnością odprawiał nabożeństwa Drogi Krzyżowej. Ksiądz Kuś sprawiał wrażenie, jakby był stworzony dla Maciejowa. Niestety nadszedł dzień, w którym pożegnał się osobiście z zaprzyjaźnionymi rodzinami, ale nie chciał powiedzieć, dlaczego opuszcza parafię, która przyjęła go tak serdecznie.
W tym krótkim czasie ksiądz Kuś zdołał dobrze poznać swoich parafian, w tym również ich przynależność narodową. Przewidział wielki exodus ludności z Maciejowa do Niemiec, wpisując do kroniki szkoły w Maciejowie dn. 3 czerwca 1946 r. prorocze słowa: „Boże, pobłogosław kochanej młodzieży naszej maciejowskiej! Trudne początki, owoców na razie mało, ale plon będzie kiedyś obfity; zbierać będą inni z tego, co grono nasze zasiało w mozolnej pracy. Na pamiątkę swej współpracy w szkole w Maciejowie – ksiądz Kuś”. Bardzo dobrze zaczynające się duszpasterstwo nagle zostało przerwane z nieznanych powodów.
Z polecenia księdza biskupa, wówczas Administratora Apostolskiego księdza Bolesława Kominka dn. 4 czerwca 1946 roku nowym proboszczem Maciejowa został ksiądz Franciszek Biesik. Zastanawiające są te dwie daty, ksiądz Kuś 3 czerwca 1946 r., chyba na swoje pożegnanie ze szkołą, ukochaną młodzieżą, wpisuje się do kroniki szkolnej, i dzień następny, kiedy to urzęduje już w Maciejowie nowy proboszcz, wyznaczony przez biskupa.
Był to człowiek o silnej osobowości i wielu przymiotach księdza z powołaniem. Nie było dotychczas w tym kościele duszpasterza, który tak pięknie śpiewał podczas nabożeństw. Potrafił z ambony pięknie i przekonywująco przemawiać. Powołaniem jego było szerzenie kultu maryjnego. Podczas wielu nabożeństw intonował „Magnificat”. Potrafił zachęcić wiernych do śpiewu, a ministrantów do służenia przy nabożeństwach. Przy wtórze organów i dzwoniących ministrantów, kościół brzmiał muzyką i śpiewem. Liczba chętnych ministrantów do służenia była wtedy tak duża, że nie wszyscy mieścili się w prezbiterium i nie dla wszystkich starczało strojów ministranckich.
Ksiądz Biesik prawie zawsze był uśmiechnięty i chętny do kontaktów z ludźmi. Podczas obchodu kolędowego był bardzo rozmowny i chętnie rozmawiał po niemiecku. Przyjmował również spowiedzi w języku niemieckim, chociaż było to wtedy surowo zakazane. Polityką ksiądz Biesik w kościele nigdy się nie zajmował. Jak pisze w swojej kronice, powiedział do nas w pierwszym przemówieniu w kościele: „Politykę moją przyjmijcie do wiadomości, to jest polityka OJCZE NASZ”. I tego się trzymał. Gdy ówczesna autochtoniczna jeszcze ludność nie śpiewała do gry organów ostatniego wezwania Litanii Loretańskiej: „Królowo Polski”, zakończył tę litanię na wezwaniu przedostatnim.
Do reguły należało, że zamawiający intencję mszalną mógł sobie zamówić u organistki zagranie na organach podczas obchodu przy ofiarowaniu i podczas Komunii św. melodii niemieckiej pieśni kościelnej, oczywiście bez jej śpiewania. Ksiądz Biesik utrzymał śląski charakter obrzędów w kościele i do nich się dostosowywał, co zjednało mu wielu zwolenników. Od czasu do czasu starał się na ambonie „przemycić” jakieś słowo w gwarze śląskiej lub w języku niemieckim. Jako przykład niech posłuży tzw. Liebesbrief, czyli koperta, którą proboszcz przesłał przez swoje pomocniczki. W kopercie była kartka z nazwiskiem parafianina, który mógł dobrowolnie wpisać co miesiąc zadeklarowaną kwotę przeznaczoną na budowę plebani. W tak ciężkich czasach udało się proboszczowi Biesikowi coś, co w zasadzie było niemożliwe. Zbudował plebanię i wreszcie proboszcz mógł wyprowadzić się z mieszkania przy dzisiejszej ul. Orląt Lwowskich 4 do plebanii. Tylko nadzwyczajne zdolności organizacyjne księdza, fachowcy z Maciejowa, społeczna praca parafian i datki z Liebesbriefów przezwyciężyły to, co wydawało się niemożliwe.
Ksiądz Biesik zwózkę materiałów rozpoczął 1 czerwca 1949 roku, pierwsze wykopy wykonano 16 czerwca, a już 15 września 1950 r. ksiądz Biesik wprowadził się do plebani. Plany budowy wykonał architekt Henryk Myśliwiec i po części Anna Jurkowska, a kierownikiem budowy był pan Piotr Buhl, członek Rady Parafialnej. Plebania była dziełem życia proboszcza Biesika, ale nie dziełem jedynym. Już w 1948 roku postawiono nową wieżę kościelną, gdyż stara została przewrócona przez huragan dnia 10 sierpnia 1948 roku. Mistrz stolarski z Maciejowa pan Gurok wykonał Stół Pański z modrzewiowego drewna. Również w 1948 roku obok kościoła postawiono krzyż. W 1952 r. prof. Marian Konarski z Krakowa pomalował kościół i nad ołtarzem wmontowano witraż zakupiony przez księdza Erzepky`ego. W 1953 roku nad tabernakulum postawiono tron i obok dwa anioły z pracowni pana Madeja z Piekar Śląskich. W 1954 roku w miejscu drewnianych schodów do ołtarza głównego umieszczone zostały marmurowe płyty. W 1955 roku kościół otrzymał nowy konfesjonał. W 1969 roku rzeźbiarz Franciszek Masosz z Rybnika wykonał nowe ołtarze boczne, a w 1961 roku wykonał złotą rzeźbioną ramę witraża nad ołtarzem głównym. Jak pisze ksiądz Biesik, pierwszy miesiąc pracy poświęcił przygotowaniu najmłodszych parafian do spowiadania się po polsku oraz założeniu bractw: Mężów Katolickich, Matek Katolickich, Różańca Świętego, Kongregacji Mariańskiej, III Zakonu św. Franciszka, Pocieszenia i wśród dzieci Krucjaty Eucharystycznej.
Największym wydarzeniem w kościele św. Macieja za czasów proboszcza Biesika była chyba ceremonia kapłańskiego święcenia diakona Krzysztofa Wollka przez księdza biskupa Ordynariusza Franciszka Jopa w dniu 2 maja 1957 roku. Diakon Krzysztof Wollek ukończył studia teologiczne w 1956 roku, ale z powodu zbyt młodego wieku nie mógł wtedy przyjąć święceń kapłańskich. Jako diakon pomagał proboszczowi. Kiedy osiągnął wiek pozwalający na przyjęcie święceń odbyły się one w kościele parafialnym, a nie katedralnym, co jest niezwykle rzadkim wydarzeniem. 18 maja 1959 roku odbyła się w obecności około 50 kapłanów uroczystość srebrnego jubileuszu kapłaństwa księdza Biesika, natomiast 28 czerwca tego samego roku miały miejsce prymicje księdza Damian Brysia, pierwszego księdza, którego wydała maciejowska parafia po 1936 roku. Wielką pomocą księdza Biesika była pani Jadwiga Bożek, która nie tylko prowadziła dom księdza, ale była jego doradczynią i podporą w czasie choroby. Ksiądz Biesik przeniósł się do parafii św. Jana Chrzciciela dnia 8 września 1962 roku, gdzie zmarł 8 marca 1984 roku. Pomocnikami proboszczów w Maciejowie byli: najpierw jako diakon, później jako ksiądz – ks. Krzysztof Wollek (1956-1960), ks. Rudolf Krupop (1960-1961), ks. Emanuel Kostka (1961-1965), ks. Ryszard Szwarc (1965-1969) i ks. Alfred Eckert (1969-1972). Odciążyli oni proboszcza Biesika w końcowej fazie jego duszpasterzowania i w początkowej fazie urzędowania jego następcę – księdza Eugeniusza Plichtę.
Od 3 października 1962 roku dekretem księdza biskupa Franciszka Jopa wikariusz parafii św. Józefa w Zabrzu, ksiądz Eugeniusz Plichta, został powołany na proboszcza parafii św. Macieja w Maciejowie. Uroczyste wprowadzenie nowego księdza proboszcza miało miejsce 11 listopada 1962 roku o godz. 900. Ksiądz dziekan Franciszek Pieruszka uroczyście przekazał klucze nowemu duszpasterzowi Maciejowa. Nowy proboszcz energicznie wziął się do pracy i w parę dni po objęciu parafii przystąpił do kapitalnego remontu plebanii, która ucierpiała od szkód górniczych. Remont plebanii i kaplicy znajdującej się w suterenach, został zakończony w maju 1963 roku.
Dnia 30 października 1966 roku biskup Wacław Wycisk poświęcił kaplicę z figurą Matki Boskiej Fatimskiej, którą wybudowali systemem gospodarczym parafianie według projektu inżyniera Edwarda Osieckiego. Nowy proboszcz założył chór kościelny, który początkowo liczył 102 członków. Chór ten istnieje do dziś, natomiast orkiestra, którą wtedy również założono, nie dotrwała do naszych czasów. Pierwszym dyrygentem chóru w latach 1962-1991 był pan Jerzy Rzepka. Organistką wtedy była pani Elfryda Ullrich (po mężu pani Gniozdosz, następnie pani Knabel). W 1964 roku parafia świętowała prymicje tutejszego parafianina, księdza Joachima Przybyloka. Szczególnym wydarzeniem w 1965 roku była peregrynacja kopii cudownego obrazu Najświętszej Maryi Panny po całej Polsce. W dniach 22-23 października 1965 roku obraz przybył do Maciejowa, przywitany przez orkiestrę i tłumy parafian. Na powitanie przybyło też 43 kapłanów z księdzem biskupem Wacławem Wyciskiem na czele. W latach 1965-1966 wykonano nowe ogrodzenie kościoła. Dnia 29 października 1966 roku estetyczne ogrodzenie, które istnieje do dnia dzisiejszego, było gotowe dzięki dużemu zaangażowaniu parafian. W latach 1966-1968 przeprowadzono remont kapitalny kościoła, bo był dotknięty szkodami górniczymi. Sufit z supremy umocniono płytami pilśniowymi, które pomalowano. Otynkowano i pomalowano ściany zewnętrzne i wewnętrzne oraz pilastry. Odnowiono boazerię, wymieniono uszkodzoną posadzkę, pomalowano ławki, odnowiono organy, zabezpieczono okna i witraż podwójną szybą, a dach wzmocniono, wymieniając papę na nową o podwójnym pokryciu. W 1968 roku systemem gospodarczym wyremontowano również wieżę kościoła. W 1969 roku wykonano zadaszenie przed kościołem. W 1970 roku pokryto dach świątyni blachą cynkową. W 1978 roku wzniesiono wewnątrz kościoła kratę z obrazem Matki Boskiej Jasnogórskiej według projektu i wykonania pana Krystiana Hilla z Rokitnicy. Ten sam artysta metaloplastyk wykonał również symbol Ducha Świętego nad chrzcielnicą, a także dwie tablice z przykazaniami Bożymi nad kulą ziemską, które w 1981 roku umieszczono nad amboną.
Po wielu staraniach uzyskano w 1981 roku zgodę na budowę domu przedpogrzebowego, kaplicy cmentarnej i na założenie cmentarza parafialnego. Dnia 4 czerwca 1983 roku ksiądz biskup Jan Wieczorek dokonał poświęcenia kaplicy cmentarnej. Malowidła w kaplicy wykonał artysta Tadeusz Kostrz z Zabrza, a ołtarz i tabernakulum pan Hill z Rokitnicy. Pierwszy pogrzeb na nowo założonym cmentarzu odbył się dnia 3 sierpnia 1985 roku.
W 1982 roku parafia zakupiła działkę pod budowę kaplic katechetycznych. W 1984 roku przystąpiono do budowy i znowu bardzo wielu parafian przystąpiło do pracy, umożliwiając szybkie oddanie kaplicy do użytku, po jej poświęceniu w dniu 5 października 1985 roku. Świątynia główna została odmalowana przez pana Tadeusza Kostrza w 1984 roku, by przygotować ją na jubileusz 50-cio lecia istnienia kościoła św. Macieja w Maciejowie.
W 1986 roku przystąpiono do budowy wieży dzwonowej. Budowę ukończono w październiku tego samego roku. W dniu 5 marca 1988 roku ksiądz biskup Gerard Kusz poświęcił dwa nowe dzwony. W ten sposób parafia jest w posiadaniu pięciu dzwonów: starego dzwonu w starej wieży, który ogłaszał śmierć parafianina i czterech dzwonów w nowej dzwonnicy, które wzywają wiernych do kościoła i brzmią podczas szczególnych uroczystości parafialnych kościoła parafialnego.
Oczkiem w głowie księdza Eugeniusza Plichty był cmentarz parafialny, który należy do pięknych. Umiłowanie przyrody księdza proboszcza widać na każdym kroku podczas zwiedzania cmentarza. Imponująca jest liczba iglaków, piękne kwietniki, bardzo udane cmentarne stacje Drogi Krzyżowej. Nad cmentarzem dominuje ogromny krzyż. Widać tu pomysłodawcę w osobie proboszcza parafii, ale również ciężką pracę parafian, a szczególnie parafianek, które sadziły drzewka i krzewy, zakładały kwietniki i przez wiele lat walczyły z chwastami i pielęgnowały zieleń i kwiaty. Cmentarz zawsze był schludny i uporządkowany, o co starała się grupa parafianek pod kierownictwem pani Zofii Matysiewicz.
Dnia 20 czerwca 1993 roku trzeci z kolei parafianin odprawił swoją mszę św. prymicyjną w kościele św. Macieja. Był to ksiądz Klaudiusz Szymroszczyk. Czwartym księdzem wywodzącym się z maciejowskiej parafii jest ksiądz Robert Urbańczyk, syn byłego prezydenta Zabrza, pana Romana Urbańczyka. Ksiądz Robert Urbańczyk prymicyjną mszę św. odprawił w maciejowskim kościele dnia 19 maja 2002 roku o godz. 1100. Parafia wydała jeszcze piątego księdza, wyświęconego i pracującego w Czechach. Niestety młody ksiądz Piotr Maciej Szkobel zginął w wypadku drogowym na terenie Czech i spoczywa jako drugi duchowny, po księdzu kanoniku Jerzym Doleżal, na parafialnym cmentarzu w Maciejowie. Ksiądz Jerzy Doleżal był proboszczem parafii w Bytomiu - Szombierkach i jako emeryt mieszkał w Maciejowie, pomagając księdzu proboszczowi Plichcie. Nie sposób wymienić wszystkich dokonań księdza doktora Eugeniusza Plichty, które są dziełem zasłużonego proboszcza, który urzędował w Maciejowie 42 leta. A przecież oprócz materialnych dokonań, posługi duszpasterskiej, pracy w dwóch szkołach i przedszkolu jako katecheta, studiował i uzupełniał swoje wykształcenie, ukoronowane uzyskaniem tytułu doktora. Ksiądz Eugeniusz prowadził niezliczoną ilość pielgrzymek i wycieczek. Od 1972 roku nie miał wikariusza do pomocy, nie miał też tego typu pomocnika jak kościelny za czasów księdza Erzepky`ego i Biesika – pana Cibisa, nie miał też oparcia w tak oddanej gospodyni, jaką była za czasów księdza Biesika pani Jadwiga Bożek.
Proboszcz Plichta był niezwykle pracowity i wytrwały w swoich staraniach. Był człowiekiem bardzo poważnym, o ascetycznym sposobie życia. Nie przywiązywał wagi do pieniędzy dla siebie i do wygód, lecz wszystkie możliwe dobra materialne zainwestował w świątynię, jej wyposażenie i wystrój, w cmentarz, kaplicę cmentarną i inny majątek parafialny. Co roku gromadził chorych na mszy św. sprawowanej w ich intencji, po której gościł ich w plebani. Zbyt wielki wysiłek włożony w prowadzenie parafii, przy całkowitym braku wypoczynku w postaci urlopu, dawał o sobie znać. Nadszedł czas, gdy na miejsce zasłużonego proboszcza, który 42 lata przewodził parafii przyszedł jego następca, ksiądz Rudolf Wilczek. Ksiądz dr Eugeniusz Plichta został uroczyście pożegnany przez parafian w dniu 19 września 2003 roku. Wtedy też przedstawił parafianom swojego następcę – księdza Rudolfa Wilczka. Oficjalne wprowadzenie nowego księdza na urząd proboszcza miało miejsce 4 września 2003 roku. Dokonał go ksiądz Dziekan Andrzej Iwanecki podczas mszy św. o godz. 1800. Ksiądz Plichta jako rezydent zamieszkał w domku obok kościoła. Domek ten ofiarowała parafii jego zmarła właścicielka. Obecnie przebywa u swojego brata, również księdza, w parafii św. Krzyża w Bytomiu – Miechowicach.
Dekretem księdza biskupa z dnia 22.05.2003 roku proboszczem parafii św. Macieja został dn. 18 sierpnia 2003 r. ksiądz Rudolf Wilczek. Przybył do Maciejowa z parafii NMP Matki Kościoła w Gliwicach – Sikorniku, gdzie był wikariuszem i katechetą.
Nowy proboszcz rozpoczął swoją działalność w parafii od generalnego remontu probostwa i jego nowego wyposażenia, w tym również w komputer. Wyremontowano całe pierwsze piętro budynku plebanii, wykonano nową łazienkę na piętrze, wymieniono cały system grzewczy i instalację elektryczną na probostwie, nadano zupełnie nowy wygląd jadalni na parterze i odłączono ją od salki w przybudówce probostwa. Całkowicie wyremontowano i wyposażono w nowe meble kuchnię i kancelarię parafialną. W całym budynku wymieniono okna. Położono nowy dach. Zmieniło się otoczenie kościoła. Stare drzewa przycięto lub usunięto, co spowodowało, że budynek kościoła i budynek probostwa stały się bardziej widoczne. Zadbano o estetyczny wygląd placu kościelnego i obejścia probostwa, wypielęgnowano trawniki, posadzono krzewy ozdobne. Uporządkowano również zieleń na cmentarzu parafialnym, przycięto tuje, przerzedzono krzewy.
Dane o parafii i parafianach zostały skomputeryzowane. Nowością jest wydawanie co tydzień czterostronicowej gazetki parafialnej. Co niedzielę parafianie mogą zaopatrzyć się w tę gazetkę, w której, oprócz treści religijnych, aktualności parafialnych, mogą znaleźć porządek mszy świętych i nabożeństw. Założona została parafialna organizacja Caritas, która od razu bardzo aktywnie zajęła się sprawami szczególnie potrzebujących parafian.
Ks. Wilczek zakupił nowe mechanizmy do dzwonów oraz założył sygnaturkę wybijającą kwadranse i godziny na wieży dzwonowej. Duży witraż kościelny został wyjęty i poddany całkowitej renowacji, założono dodatkową, chroniącą go szybę. Odnowiono tabernakulum, anioły w prezbiterium oraz ołtarze boczne. Należne sobie miejsce w kościele znalazł znów wielki wieniec adwentowy, a stajenka bożonarodzeniowa i Boży grób znowu znajdują się na pierwszym planie w kościele, tuż przed bocznym ołtarzem. Wszystkie figury w stajence zostały odnowione. Prace plastyczne w kościele przy odnowie figur i ołtarzy wykonywała i nadal często służy pomocą parafianka pani Anna Strzybyło W kaplicy na cmentarzu wymieniono oświetlenie. Odnowiono pokrycie dachowe na kaplicy.
Nowy proboszcz, wzorem innych parafii i instytucji dysponujących cmentarzami, ustalił stałe opłaty za miejsce pochówku na cmentarzu parafialnym. Młody proboszcz bardzo sprawnie odprawia msze św. Jego homilie nie są przedłużane, a ich treść jest tak dobrana, by była łatwa do odbioru przez wiernych. Wymienione wyżej inicjatywy zostały przez księdza Wilczka podjęte w ciągu trzech lat jego pracy proboszczowskiej w Maciejowie. Jest to okres zbyt krótki, by można było podsumować jego duszpasterską działalność.
Parafianie
Cóż znaczyłby najlepszy nawet proboszcz, gdyby z nim nie współpracowali parafianie, którzy stanowią najistotniejsza część parafii. Duszpasterze przychodzą i odchodzą, ale parafianie zostają, parafianie dalej funkcjonują. Duchowo z maciejowskim kościołem są również związani dawni parafianie, którzy opuścili Maciejów i mieszkają w Niemczech. Podczas odwiedzin wstępują do kościoła, w którym zostali ochrzczeni, przystąpili do pierwszej komunii św., byli bierzmowani. Wielu z nich pracowało przy wznoszeniu budowli kościelnych za czasów księdza Franciszka Biesika i księdza Eugeniusza Plichty. W kronikach parafialnych można podziwiać ogromną ilość zdjęć i przeczytać wiele nazwisk parafian, którzy w tamtych czasach, po zakończeniu pracy zawodowej chętnie odpowiadali na prośby proboszczów, zgłaszając się do pracy dla kościoła maciejowskiego. Czynili to już w 1936 roku przy budowie pierwszego w dziejach Maciejowa kościoła. Na rzecz budowy tej świątyni zebrano w 1936 roku pokaźną sumę pieniędzy, przekazaną na cel budowy jako dar mieszkańców Maciejowa, wówczas jeszcze należących do parafii św. Andrzeja w Zabrzu.
Jak już wspomniano wcześniej obrazy stacji Drogi Krzyżowej wykupywały całe rodziny lub grupy parafian. W czasie wojny udział mężczyzn w pracy na rzecz kościoła był ograniczony ze względu na liczne powołania do wojska. Po wojnie „sposobem gospodarczym” wybudowana została plebania i dom katechetyczny. Kierownictwo budowy i jej wykonawstwo spoczywało w rękach chętnych do pracy parafian, wśród których było wielu dobrych fachowców. Nie inaczej było, gdy rozpoczęto budowy zainicjowane przez księdza Plichtę. Bez udziału parafian, tak mężczyzn jak i kobiet, trudno sobie wyobrazić wielki 42-letni dorobek parafii, gdy proboszczem był ksiądz Eugeniusz Plichta.
Prorocze stały się słowa napisane przez księdza Kusia w kronice szkolnej, w której czytamy, „że owoce będą zbierali inni”. Parafianie, którzy byli budowniczymi, albo już umarli, albo opuścili Maciejów, udając się do Niemiec, a owoce ich pracy nadal trwają. Maciejów przestał być dzielnicą Zabrza, w której przeważa ludność autochtoniczna.
Niewielu dawnych rodowitych maciejowian mieszka dzisiaj w dzielnicy nad Bytomką. Gdy za czasów Edwarda Gierka granice z Niemcami stały się nieszczelne, młodzież z Maciejowa, a również i starsi legalnie wyjeżdżali na odwiedziny do Niemiec i tam już pozostawali. Był to prawdziwy exodus, który przyczynił się do unormowania stosunków między Polską a Niemcami i do ostatecznego uznania granicy nad Odrą i Nysą. Umożliwiono autochtonom uznanie ich za obywateli Niemiec, bo przecież do roku 1945 takimi byli, a Niemcy im tego obywatelstwa nie odebrały. Mając podwójne obywatelstwo można mieszkać zarówno w Polsce jak i w Niemczech. W ten sposób masowe uchodźstwo do Niemiec się zakończyło.
Mieszkania opuszczone przez niemieckich maciejowian zajęli nowi parafianie, którzy przybyli na te tereny. Zamiana hoteli robotniczych w bloki mieszkalne i powstawanie nowych osiedli spowodowały dalszy napływ do Maciejowa ludności z innych części naszego kraju.
Piękny i głośny śpiew kościelny podczas mszy św. w czasach niemieckich i za czasów księdza Biesika wraz z ubywaniem autochtonów zamienił się w ciche śpiewanie nielicznej grupy wiernych, zaczął zanikać zwyczaj obchodów dookoła ołtarza podczas ofiarowania. Na długi czas zniknął również duży wieniec adwentowy, będący dla dawnych mieszkańców parafii zwiastunem Bożego Narodzenia. Pojawiły się nowe obrzędy, które wcześniejszym mieszkańcom Maciejowa nie były znane: łamanie się opłatkiem w Wigilię, święcenie pokarmów przed Wielkanocą. W miejsce tradycyjnych pieśni kościelnych pojawiły się zupełnie nowe. Do czasów II Soboru Watykańskiego msze św. sprawowano w języku łacińskim, a wierni do 1939 roku mogli śpiewać w kościele w języku niemieckim i polskim. Podczas wojny wyboru nie było. Wszystkie msze św. i nabożeństwa były odprawiane przy śpiewie w języku niemieckim. Tak było również po wkroczeniu Rosjan. Po przejęciu Maciejowa przez Polaków zakazano sprawowania nabożeństw w języku niemieckim i odtąd w maciejowskim kościele, w odróżnieniu od innych kościołów w Zabrzu, nie odbyło się ani jedno nabożeństwo w języku niemieckim. W kilku innych zabrzańskich parafiach po 1990 roku sprawuje się msze św. po niemiecku cotygodniowo lub okazjonalnie.
Maciejów liczy obecnie 3694 mieszkańców. Z okazji 70-lecia parafii, 230- lecia dzielnicy Maciejów i 100-lecia szkoły w kościele św. Macieja 14 maja 2006 r. odbyło się Misterium o Bożym Miłosierdziu „Jezu, ufam Tobie”, kompozytora Romualda Twardowskiego w wykonaniu Akademickiego Chóru Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Tydzień wcześniej w parafii gościł chór chłopięcy Pueri Cantores Silesienses z Zabrza – Mikulczyc, natomiast 21 maja odbyło się nabożeństwo ku czci Matki Boskiej Jasnogórskiej z udziałem chórów z parafii św. Anny w Gliwicach – Łabędach, św. Franciszka w Zabrzu i św. Macieja. Z okazji jubileuszu 70 – lecia kościoła przewiduje się odprawienie mszy świętej w intencji: inicjatora budowy kościoła, księdza Oswalda Sonneck, budowniczego, księdza Oskara Golombek, hrabiego Henckel von Donnersmarck, wszystkich fundatorów, wszystkich proboszczów i innych księży, którzy służyli w tej parafii, wszystkich parafian, a szczególnie tych, którzy przyczynili się do tego, że mamy przytulny kościółek i piękne jego otoczenie.
Opracował Werner Czakai na podstawie:
1) kronik kościelnych,
2) kroniki szkoły podstawowej w Maciejowie
3) „Polska w latach 1918-1939. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii.” – Warszawa 1986
4) Dr phil. Josef Knossala „Geschichte der Stadt Hindenburg O/S”
i własnych obserwacji, parafianin kościoła św. Macieja od 1 stycznia 1939 r.